-Gotowa?-
do pokoju wpadł jak oparzony mój kuzyn.
-Jeszcze nie- odpowiadam spokojnie i
pochodzę do szafy.
-Kobieto, za dwie godziny musimy być
na lotnisku!- krzyczy na co zaczynam się śmiać. Czy on nie może być chociaż raz
spokojny?
-Spokojnie, zdążę. Mam mało rzeczy
do spakowania- uspokajam go.- Za ile wyjeżdżamy?- pytam wyjmując z szafy moje
bluzki.
-Za półtorej godziny- mówi i
wychodzi z pokoju.
Niedbale
wrzucam ubrania do walizki i postanawiam zadzwonić jeszcze do Zuzu. Mojej
najlepszej przyjaciółki. Wchodzę w kontakty i wybieram jej numer. Po chwili
słyszę dźwięk jej telefonu. Kieruje się za dźwiękiem, który jak się później
okazuje dochodzi z mojej kuchni. Na krześle przy blacie siedzi Zuza i popija
sobie herbatkę z moją mamą. Odchrząkuję na co one spoglądają w moją stronę. Do
kuchni jak piorun wlatuje kuzyn.
-Natalie, widziałaś gdzieś moją
ładowarkę?- pyta i nie przestaję biegać w kółko.
-Lou, kuzynku ty się kiedyś zgubisz-
mówię na co on wytyka na mnie język i wychodzi z pomieszczenia.
-Witam panią Natalie- mówi
przyjaciółka i przytula mnie.
-Witam panią Zuzannę- odwzajemnia
przytulenie.
-Spakowania?- pyta znając już
odpowiedź.
-Znaczy się…- zaczynam powoli.
-Nie- dokańcza za mnie.
-Nie- przyznaję się.
-Chodź, pomogę ci- mówi i ciągnie
mnie na górę.
Wpadamy śmiejąc się do mojego
pokoju, w którym porozrzucane są moje ubrania. Przysięgam są wszędzie. Nie
jestem najlepsza w utrzymywaniu porządku, ale Zuzu trzyma mnie na ziemi i co
chwila, karze coś ogarnąć.
-Jezu jaki tu bajzel- łapie się za
głowę.- Tak źle jeszcze nie było.
-Nie marudź, tylko pomóż- poganiam
ją.
Siadam i patrzę jak przyjaciółka
wykonuje za mnie wszystkie czynności. Nie mija piętnaście minut i już pomagam
jej zapiąć bardzo wypchaną walizkę. Liczę, że wszystko mi spakowała, ale u mnie
to nie problem, bo mam mało rzeczy. Mieszczę się spokojnie w jedną walizkę.
-Zostały jeszcze buty- mówi mi.
-Biorę wszystkie- odpowiadam
entuzjastycznie.
Ubrania nie są dla mnie tak ważne
jak buty. Kocham je! Są moim światem! Mam ich chyba z pięćdziesiąt par! Nie
wytrzymałabym bez kupienia przynajmniej jednej pary na miesiąc. Zuza o tym wie
i pewnie dlatego nie chce się do tego tak szybko zabrać. Będzie ciężko.
-Mogę ci te buty sama spakować?
Będzie prościej- prosi błagalnie.
-Oszalałaś. Spakujesz tylko dwie
pary i w czym ja będę tam chodzić- mówię rozgoryczona.- Muszę mieć cię na oku.
Obiecuję, że nie wezmę więcej niż dziesięć par i, że będę uległa na twoje
propozycje.
-Dziesięć par! Kobieto ty tam
jedziesz na miesiąc, a nie na całą wieczność!- krzyczy na mnie.
-Ty
mnie w ogóle nie rozumiesz- robie jej wyrzuty.
Moja przyjaciółka jest typem
chłopczycy. Definiuje- mało, skromnie, rurki, męska bluzka, wygodne buty, zero
make- upu, włosy związane w kitkę, luz, wygoda. Super z niej dziewczyna. Nie
wiem jak ja bez niej wytrzymam cały miesiąc.
Ja z entuzjazmem, a Zuza
przygnębiona podeszłyśmy do największej szafy w moim pokoju i zaczęłyśmy
wybierać buty. Okazało się, że wezmę ich dwanaście par. Torba nie chciała się
zapiąć, ale ja ją tak ścisnęłam, że dopięła się bez problemu.
***
Nienawidzę wyjeżdżać gdzieś bez
przyjaciółki. Pożegnania z nią są zawszę takie trudne. Ona zawszę trzyma się
twardo, to ja ciągle ryczę. Taka moja natura.
-Nie zapomnij tam o mnie- mówi mi.
-Nie zapomnę, a ty nie znajdź sobie
nowej przyjaciółki- dodaję.
-Mogę o to samo prosić. Twoje
urodziny spędzimy osobno. Jezu jak to możliwe, że ci na to pozwoliłam- mówi i
widzę, że zaczyna się rozklejać.- Jest jedna korzyść. Będziesz mieszkała z
pięcioma przystojnymi chłopakami- śmieje się.
-W tym jeden kuzyna, a dwóch
zajętych- karcę ją.
-Masz jeszcze dwóch do wzięcia- mówi
mi, po czym się śmieje.
-Ja tam jadę pozwiedzać i odwiedzić ciocie,
a nie flirtować- chichoczę.
-Ale oprócz tego będziesz miała dużo
wolnego czasu- porusza śmiesznie brwiami.
-Natalie musimy już iść- pogania
mnie Lou.
Żegnam się z Zuzą i mamą. Jak zawsze
się rozklejam. Potem idę z kuzynem do bramek. Na szczęście cała aparatura nie
zaczęła pikać, a powiem, że ja mam cholernego pecha. Z Lou kiwam przyjaciółce i
mamie, po czym kierujemy się do hostessy, która sprawdza bilety. Gdy zobaczyła mojego
kuzyna o mało co nie wylądowała na ziemi. Na szczęście stał tam jeszcze jeden
facet i ją przytrzymał. Na tą całą sytuacje zaczęłam chichotać, a Louis skarcił
mnie wzrokiem. Dał hostessie autograf i skierowaliśmy się do samolotu.
Lot minął dosyć dobrze. Znaczy się
jak dla kogo. Ja gdy od razu usiadłam na miejscu zmówiłam modlitwę i siedziałam
cały czas spięta. Nienawidzę latać. Lou gdy zobaczył jak się denerwuje zaczął
się śmiać, a wszyscy się na niego
gapili. Skarciłam go spojrzeniem i do piero wtedy się opanował, i przez cały
lot trzymał mnie za rękę, ale to nic nie dało. Gdy stanęłam na ziemi ucałowałam ją. Nie interesowało mnie to czy
ktoś się na mnie gapi czy nie. Najważniejsze, że jestem na ziemi.
-Na marchewkę Natalie wstań z ziemi-
pośpiesznie mówi Lou i ponosi mnie z ziemi.
-Wychodzimy z tond teraz!
Natychmiast- powiedziałam i pośpiesznie udałam się w stronę wejścia na
lotnisko.
Gdy weszliśmy do głównej sali
lotniska stały już tam tłumy fanów i dziennikarzy. Zaczęli robić nam zdjęcia, a
kuzyn zaczął rozdawać autografy i robić sobie zdjęcia z ludźmi. Niektórzy
pytali kim jestem i Lou musiał się tłumaczyć. Trochę się niecierpliwiłam, ale czekałam,
aż skończy. Po niecałych piętnastu minutach ochrona zaczęła nas prowadzić do
limuzyny. Zapakowali nasze bagaże i ruszyliśmy. Długo to nie trwało i
zobaczyłam przez okno piękny duży dom i fanki przed bramą trzymające różne
plakaty typu ,,1D kochamy was’’, ,,Larry <3’’ i tym podobne. Wjechaliśmy na
parcele. Kierowca otworzył mi drzwi i
powoli wysiadłam z auta. Dom był nieziemski. Duży i przestronny. To co
lubię!
Weszliśmy
do domu, a w holu od razu pojawiła się czwórka chłopaków.
-Hej chłopaki- przywitał się Lou.-
To moja kuzynka Natalie, o której wam opowiadałem- przedstawia mnie.
-Hej- przywitali się chórkiem na co
się zaśmiałam.
-Hej- odpowiedziałam im.
-Ja jestem Harry- przedstawił się
pan w loczkach.- To jest Zayn.- Wskazał na mulata.- To Niall.- Wskazał
blondyna.- A to jest nasz tatuś Liam.- Wskazał na najmądrzej wyglądającego z
nich.
-Miło cię gościć w naszym domu-
powiedział Liam.
-Dzięki.
-Lou opowiadałeś o niej, ale nie
mówiłeś, że jest taka ładna- zawrócił się Harry do mojego kuzyna.
-Po pierwsze nie ładnie kłamać-
skarciłam Harrego.- A po drugie ty im o mnie opowiadałeś?- Spojrzałam
zadziwiona na kuzyna.
-Tak troszkę- mówi cichutko.- Chyba
się nie gniewasz, bo mnie kochasz. Prawda?
-Taaaa…
-No to super. Chodź pokaże ci twój
pokój- łapie za moje walizki i prowadzi na górę.
Idziemy przez korytarz. Mijamy różne
drzwi, które prowadzą pewnie do pokojów chłopaków, aż w końcu trafiamy na
ostatnie drzwi na środku korytarza. Wchodzimy już do mojego pokoju. Rozglądam
się po pomieszczeniu. Pokój jest przepiękny.
-Podoba ci się?- zapytał niepewnie
kuzyn.
-Bardzo- mówię mu i całuje go w
policzek.
-To się cieszę- uśmiecha się do mnie
szeroko.- Tam masz łazienkę, a koło niej garderobę.- Wskazuje na drzwi po
prawej.
-Własna łazienka?! Super- wskakuję
na łóżko.
-Okej. Pomóc ci w czymś jeszcze?-
pyta.
-Nie.
-Jak się już ogarniesz, czy
rozpakujesz to zejdź do nas na dół- mówi i wychodzi.
Kładę się na łóżku i zamykam oczy. Czuje
jak odpływam. Nie mogę się powstrzymać, aby nie zasnąć. Jestem po prostu
padnięta. Pochłania mnie błogi sen.
Rozdział jest świetny!
OdpowiedzUsuńCzekam na next i życzę na weny :*